Rozdział 2

   Lekkie promienie słoneczne muskały jej twarz. Przetarła swoje oczy, chcąc na dobre się rozbudzić. Powoli jej wzrok stawał się coraz bardziej wyraźny, a przynajmniej mogła ocenić gdzie się znajduje. Białe kolory ścian raziły ją w oczy, a do jej bębenków dochodził nieprzyjemny dźwięk. To była maszyna, do której była podłączona. Spojrzała na siebie. Na jednej ręce miała wpiętą kroplówkę, za to drugą mogła swobodnie poruszać. Zdjęła z siebie kołdrę, miała pod nią tylko szpitalne ubranie.
   Próbowała przypomnieć sobie co się stało, czemu tutaj się znalazła i dlaczego jest podłączona do tych wszystkich urządzeń. Ile tutaj leżała? Dzień? Tygodnie? Miesiąc?
   Wtedy w jej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia z tamtego dnia. Widziała wszystko jak przewinięty film: jazda samochodem, rozmowa, śpiew, klakson jakiegoś samochodu, przestraszoną twarz Justina.
Justin. Gdzie jest Justin.
   Ogarnęła ją panika, nad którą nie mogła zapanować. On musi gdzieś tu być, skoro ona wyszła z tego cała, to on też. Po jej głowie krążyło tysiące myśli, nie mogła wiecznie tu leżeć. Powoli wyciągnęła z lewej ręki cewnik, a na jego miejscu pojawiło się trochę krwi. Florence syknęła z bólu i przygryzła wargę. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej, a cały pokój zawirował. Przyłożyła swoją dłoń do skroni i zamknęła oczy. Odliczyła do dzesięciu i wstała. Nie mogła robić gwałtownych ruchów, dlatego stawiała małe kroczki. Otworzyła drzwi, a za nimi ujrzała pełno ludzi w białych fartuchach. Miała poprosić kogoś o pomoc, kiedy usłyszała cichy głosik tuż obok niej.
- Florence, obudziłaś się! - zawołała niska kobieta, siedząca na białym metalowym krześle. Miała na sobie zmiętą, zieloną bluzkę, a brązowe włosy związane w kucyka. Jej twarz wyrażała zmęczenie, a wielkie worki pod oczami były dowodem na nieprzespane noce.
   Florence wiedziała kto to jest. Pattie. Ogarnęła ją fala radości, bo wreszcie widzi kogoś znajomego i ktoś o niej pamiętał.
  Pattie Mallette była mamą Justina. Zawsze mówił, że to jedna z najważniejszych kobiet w jego życiu. Ojciec zostawił ich, kiedy osiemnastoletnia Pattie zaszła w ciążę. On jest dla mnie martwy, powiedział kiedyś Justin Florence, kiedy o nim rozmawiali. Nie chciał mieć z nim czegokolwiek wspólnego. Pattie starała się wychować Justina jak najlepiej i nie zawiodła. Pomimo tego, że była młodą matką, miała w sobie tyle dobroci i ciepła, że niejedna matka mogłaby się od niej uczyć. Jej wrodzoną dobroczynność i chęć niesienia pomocy doświadczyła też Florence. Od urodzenia mieszkała w Domu Dziecka, jej matka porzuciła ją tam zaraz po urodzeniu. Pani Mallette nie mogła znieść tego, że dziewczyna jej syna nie ma prawdziwej rodziny, dlatego też razem z Justinem podjęła decyzję, że kiedy tylko ona skończy osiemnaście lat i będzie prawnie dorosła, będzie mogła się do nich wprowadzić. Tak też się stało. Pattie starała się zastąpić Florence rodzinę, której nigdy nie miała i kochała ją jak własną córkę.
- Pattie, jak ja się cieszę, że cię widzę – powiedziała Florence na jednym tchu i przytuliła kobietę.
- O mój Boże, dziecko, ty krwawisz! - Pattie była przerażona – Muszę zawołać lekarza, musisz wrócić do łóżka!
- Pattie, nie ma na to czasu. Jak długo byłam nieprzytomna? - złapała przyszywaną mamę za rękę, nie chcąc tracić czasu na wyjaśnienia. - I gdzie jest Justin?
- Dzisiaj minął tydzień od wypadku. A J-Justin jest... - zanosiła się szlochem.
- Co mu się stało? - Florence wpadła w panikę. - Pattie, powiedz coś. Gdzie on jest? On żyje, prawda?
- Ż-żyje, a-ale – przełknęła głośno ślinę i przetarła łzy. - jest w śpiączce, Florence. Lekarze nie dają mu żadnych szans.
- Nie. To zły sen, z którego zaraz się obudzę. 
   Florence osunęła się na podłogę, podciągając kolana do piersi, łapiąc się za włosy. Zanosiła się płaczem i nie próbowała nawet hamować łez. Przeszywający ból głowy już nie miał dla niej znaczenia. Ból psychiczny, który w tej chwili odczuwała, był o wiele gorszy od fizycznego. Po kilku minutach, które wydawały się wiecznością, poczuła, że ktoś przytula ją do siebie.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała Pattie, głaszcząc ją po głowie.

   To nie była do końca prawda.

***

   Następnego dnia nie mogła się na niczym skupić. Nawet nie wzruszało ją to, że lekarze wykonywali na niej tysiące badań, upewniając się, że wszystko w jej organiźmie działa prawidłowo. Pomimo kilku blizn na nogach, z jej ciałem było wszystko w porządku. Zawsze mogło być o wiele gorzej, mogła stracić kończyny, umrzeć. Tfu, wyrzuć te myśli, Florence.
   Westchnęła, patrząc w sufit. Leżała na szpitalnym łóżku, którego szczerze miała dość. Chciała iść do Justina, ale wiedziała, że jest pod dobrą opieką Pattie. Po jej licznych narzekaniach i zapewnianiach, że czuje się świetnie, doktor Walker poszedł z nią na układ. Zrobią jej ostatnie badania kontrolne, a kiedy otrzyma wyniki – będzie wolna. Dlatego musiała wytrzymać jeszcze kilka minut, które dłużyły jej się w nieskończoność.
   Przypomniała sobie koniec roku szkolnego, kiedy razem z Justinem, Lily, Ryanem i Chazem wyszli razem na pizzę, świętując dwa miesiące wolnego. Wszyscy byli tacy beztroscy, nieświadomi tego, co przyniesie przyszłość. Chciała cofnąć się do tego dnia.
Ryan i Chaz.
Lily.
   Kompletnie o nich zapomniała. Lily była jej najlepszą przyjaciółką, jedyną jaką miała. Chaz i Ryan byli za to ich wspólnymi przyjaciółmi, byli jak zgrana paczka. Lily lubiła się z chłopakami, ale często działali jej na nerwy, dlatego wolała spędzać czas z samą Florence. Dogadywali się, ale przyjaciółmi ich nazwać nie było można.
   Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, że teraz tak po prostu o nich zapomniała. Wiedziała, że pewnie się martwią, nigdy nie kontaktowali się dłużej niż przez noc, kiedy to mieli czas na spanie.
Florence sięgnęła ręką po telefon, leżący na białej szafce. Włączyła go małym guzikiem i czekała aż się załączy. Na ekranie głównym pojawiła się książka kontaktowa, a ona szybko wybrała numer Ryana. Po kilku sygnałach, usłyszała jego głos:
- Florence! Co się stało? Czemu ty i Justin nie odbieraliście telefonów?
- Ryan, przepraszam. Ale musicie o czymś wiedzieć – stwierdziła, że im szybciej powie im prawdę, tym lepiej. Nigdy przed sobą nie mieli wielu sekretów.
- Stało się coś? -  powiedział zmartwionym głosem.
- T-tak – powiedziała drżącym głosem. Wzięła głęboki oddech – Ja i Justin mieliśmy wypadek.
- Co?! - był w szoku. Nie dziwiła mu się. To przerażające, jak wszystko może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu dwóch dni. 
- Czy mógłbyś zadzwonić do Chaza i przyjechać do szpitala? Wszystko wam opowiem, tylko proszę, nie denerwuj się. Wszystko jest okej. 
   Wiedziała, że pewnie go tym nie uspokoiła, ale po kolejnych pięciu minutach rozmowy, rozłączyli się. Przecież nie spodziewała się, że z tego powodu będzie skakał z radości, bo przecież kto normalnie dostaje wiadomość, że jego przyjaciele mieli wypadek? No właśnie.
   Nie tracąc czasu, zaczęła wybierać numer Lily. W tym samym momencie przypomniała sobie, że przyjaciółka przecież wyjechała na miesięczne wakacje za granicę, więc nawet jeśli by chciała, nie mogłaby do niej zadzwonić czy chociaż napisać smsa, bo zabierało to zbyt wiele pieniędzy. Dlatego kiedy miała wrócić z wakacji, miała dać jej znać. Przynajmniej ona miło spędza czas, pomyślała. Nie zamierzam zaprzątać jej głowy.

   Dokładnie pół godziny później do jej sali wlecieli jak huragan Chaz i Ryan. Byli zgrzani i spoceni, a oni sami ledwo łapali oddech. Pierwszy otrząsnął się Chaz, który podszedł do Florence. Przytulił ją mocno. Po chwili odsunął się od niej lekko, kręcąc głową. 
- Ja nie wierzę. Matko, Florence, jak ja się cieszę, że nic wam się nie stało. Jak Ryan mi o tym powiedział, to myślałem, że dostanę zawału, poważnie.
- Florence, wiemy, że to może być dla ciebie trudne, ale chcemy wiedzieć co się stało. Będziesz w stanie nam o tym powiedzieć? - powiedział Ryan, siadając obok Chaza na skraju jej łóżka. Blondynka przytaknęła głową. Nie wiedziała od czego ma zacząć.
   Opowiedziała im wszystko, pomijając niektóre nieistotne szczegóły. Kiedy dobrnęła do końca swojej opowieści, na twarzach ich towarzyszy malowało się tysiące uczuć. Przerażenie, zdziwienie, współczucie. Zaczęli zadawać jej tysiące pytań. Upewniając się, że z nią wszystko w porządku, wybiegli z sali, tak samo szybko jak weszli. Martwili się o Justina, wiedziała to. Kiedy myślała, że znowu została sama, przez drzwi wychyliła się twarz Ryana.
- Wiesz, Florence? Nie zasłużyliście na to.
~*~
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale, szczerze mówiąc. Mogę za to obiecać, że od piątego rozdziału będzie już dużo Justina i to tak, że będziecie mieli go dość :) 
Chciałabym wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, nie odpisuję każdemu, ale możecie być pewni, że jestem wdzięczna za każde miłe słowo i pomoc. 
Na koniec chciałabym wam życzyć miłego piątku, kochani <3

17 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, ale wiesz, że czekam na więcej i jestem bardzo ciekawa tych obiecanych akcji z Justinem od piątego rozdziału. Coś czuję, że to opowiadanie wiele osiągnie! Ściskam, @cojawera

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny rozdział, fajnie ukazane emocje i zostawia w napięciu, chcę już następny hdshdshdsh /tacobellsweetie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, to naprawdę świetny pomysł na opowiadanie, i świetnie go wykorzystujesz. Czekam na Justina! Xoxo,@ladybiebur

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne *-* z niecierpliwością czekam na jakąś sytuacje w roli głównej z Justinem i na następny rozdział :) @Jagoda_1447 xx

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham Cię, kobieto! to opowiadanie jest cudowne. ten rozdział.. może jestem głupia, ale wyruszyłam się *___* już się nie mogę doczekać nn i Justina. <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie Moje! Rozdział krótki, nie powiem, ale bardzo ciekawy i ekscytujący! Naprawdę nie chce się domyślać skąd nazwa utracone wspomnienia, ale niełatwo to zrobić!
    Och mam nadzieję, że wytrzymam do następnego piątku. Dużo weny hej!
    @perffjus

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam! <3
    Ogromny talent i wielka kreatywność.
    Kocham cię :)
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny kocham cie i to opowiadanie mam nadzieje ze wszytsko dobrze z Justinem czekam na nastepny mam nadzieje ze bedzie szybko <3 a i przepraszam wiem ze obiecałam ze przczytam za 15minuta nie za 2godziny ale pisałam chemie a potem polaka i troszke mi zeszło kcham cie i to opowiadanie do nstepnego @magdusia16 prosze o foloow na twitterze

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając ten rozdział, przyszło mi coś do głowy. Zakładam, że Justin mimo wszystko się obudzi. Może, kiedy się obudzi, będzie zupełnie innym Justinem niż ten, którego znała Florence? Ten z pierwszego rozdziału wydawał się być miły, kochany, opiekuńczy... Może po śpiączce się diametralnie zmieni?
    Nie wiem, ale powiem Ci, że jestem strasznie ciekawa! :) Czekam na następny rozdział.

    P.S. U mnie pojawił się drugi, jeżeli masz ochotę przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdzial !! Cudo <3 @beelieve_in_you

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietne, super piszesz. Kocham twoje ff. masz talent/
    @LenkaBelieber4

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze ze nic im nie jest :) czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny :) dlaczego to właśnie oni mieli ten wypadek ?! Rayan miał rację oni nie zasłużyli na takie coś :( czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie obchodzi mnie to ile jest tu Justina! Ważne, że to co napisałaś jest niezwykłe! Naprawdę gratuluję tak dobrego rozdziału. Boję się o nich wszystkich. Jeszcze mi taka smutna melodyjka gra.. Boze nie no nie mogę tak. Płakać mi sie chcę. Wzruszyłaś mnie. To takie prawdziwe. Nie mogę się rozpisać no.. A to zawsze was uszczęśliwia.
    Błędy w formie dialogów. Uff zrobiłaś akapity. Boże dziś ich nikt nie robił jak czytałam blogi.

    Świetny! ♥

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojejku ;( czekam na kolejny to wciąga ;))

    OdpowiedzUsuń
  16. djfgeydjrhgsjhfbs jejku.. to jest niesamowite ! To jak piszesz ! <3 uwielbiam Twój styl pisania ! ikgyskhudkhjgfd

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział świetny! Biedna Flo :// Czekam na następny rozdział x
    @Meggi_Official

    OdpowiedzUsuń