Rozdział 3

miesiąc później
   Nic tak nie boli, jak utrata osoby, którą kochasz całym swoim sercem. Osoby, za którą oddałbyś życie i wskoczyłbyś za nią w ogień.
   Dziewczyna spoglądała przez małe, szpitalne okno, obserwując jak miasto kładło się do snu. Zapadł zmierzch, jej ulubiona pora dnia. Wieczór był wyjątkowo piękny, a niebo mieniło się kolorami różu. Niektórzy powiadali, że zapierający dech w piersiach zachód słońca daje nadzieję na lepsze jutro. Ale czy tak miało być i tym razem? Czy i w tym wypadku wszystko miało się skończyć tak jak w bajkach, szczęśliwie?
  Życie to nie bajka, pomyślała. Trzeba zmierzyć się z rzeczywistością, nieważne jak brutalna jest. Wstała z krzesła, prostując się. Wszystkie kości nadal ją bolały, być może od długiego siedzenia na niewygodnym, szpitalnym krześle, ale jeszcze nie do końca doszła do sprawności fizycznej po wypadku. Potarła dłonią dół pleców, czując jak ból ustępuje.
- Pójdę przynieść nam kawę – oznajmiła Pattie. Kobieta złapała Florence za dłoń, w ramach podziękowania. Wiedziała, że tym małym gestem chciała też dodać jej siły. Nie musiała nic mówić, czyny wyrażały więcej niż słowa.
   Wyszła z sali, powoli zamykając za sobą drzwi. Po krótkiej wędrówce po korytarzu, znalazła się w windzie i wcisnęła guzik, który miał ją zawieźć na parter. Znajdował się tam bufet, jak i liczne automaty z napojami i batonikami, czyli cel jej wędrówki. Zanim metalowe drzwi zdążyły się zamknąć, do środka wszedł jeden z doktorów. Wzdrygnęła się. Nigdy nie lubiła lekarzy, sama myśl o nich wywoływała u niech wielkie przerażenie. Jednak kiedy drzwi windy się zamknęły i mężczyzna się odwrócił, poznała w nim lekarza, który się nią zajmował. W duchu radowała się, że to właśnie on, lubiła jego towarzystwo. Doktor Walker to chyba jedyny lekarz, do którego miała zaufanie.
- Dobrze cię widzieć, Florence – powiedział, uśmiechając się życzliwie. - Widzę, że rana na ręce się zagoiła i wyglądasz o wiele lepiej.
   Musiała przyznać mu rację. Po wypadku wyglądała jak siedem nieszczęść i po miesiącu rehabilitacji, leków i różnych obserwacji, czuła się i wygladała o niebo lepiej.
- Tak, to tylko dzięki panu, dziękuję. Nie wiem co bym bez pana zrobiła – próbowała uśmiechnąć się szczerze. Miała nadzieję, że wygląda to chociaż trochę autentycznie. Pomimo sympati do doktora Walkera, ból psychiczny, który przez ostatni miesiąc towarzyszył jej wszędzie, brał górę. Do czego to doprawdziło, że nawet nie potrafię się zmusić do zwykłego podciągnięcia warg w górę.
   Mężczyzna wyglądał jakby nad czymś intesywnie myślał. Położył palec na brodzie i zaczął wpatrywać się w drzwi od windy. Nagle ocknął się z transu, przypominając sobie chyba to co chciał.
- A jak ten chłopak? Justin, prawda? - zapytał.
- Jest... bez zmian. Śpiączka. Zero poprawy.
- Minął miesiąc. Miesiąc nieprzespanych nocy, zamartwiania się. Miesiąc męczarni. Miesiąc obawjania się, co przyniesie następny dzień. Miesiąc hektolitrów wylanych łez.
- Będzie lepiej, myśl pozytywnie – powiedział współczująco – Postaram się pozmieniać coś w rejestrze i się nim zająć, nie obiecuję, że pomogę, ale może coś jeszcze da się zrobić.
- Dziękuję. Podobno nadzieja umiera ostatnia, prawda?
- Mówią też, że jest matką głupich. Jednak w tym wypadku muszę się z tobą zgodzić.
- Nadzieja, to jedyne co mi pozostało. To ona jeszcze trzyma mnie w pionie – odparła i wyszła na korytarz.


  Zapach karmelowego cappucino zmieszany z czarną kawą drażnił jej nozdrza. Po wędrówce po szpitalu, dotarła z powrotem do sali numer 253. Obydwie ręce miała zajęte, dlatego musiała poradzić sobie inaczej z otworzeniem drzwi. Podciągnęła kolano do przodu i lekko pchając, weszła do środka. Zastała tam Pattie siedzącą przy Justinie, trzymającą jego rękę. Wystarczyło na nich spojrzeć, żeby wydedukować, że jej syn był dla niej całym światem.
- Powinnaś się przespać – powiedziała blondynka, podając kawę kobiecie. Usiadła na krześle po przeciwnej stronie łóżka i poprawiła białą kołdrę, którą był okryty. Pani Mallette westchnęła.
- Chyba masz rację. Dopiję kawę i pojadę na parę godzin do domu, bo szczerze mówiąc – czuję się okropnie – wyznała. Po chwili zastanowienia dodała: - ty też powinnaś tak zrobić.
   Kiwnęła głową, nie chcąc się kłócić. Wiedziała, że miała racje, ale potrzeba bycia tutaj, przy nim była silniejsza niż jej osobiste priorytety.
- Dobrze, zrobię to jak ty wrócisz. Będziemy tutaj na zmiany, co ty na to?
- To dobry pomysł. Chyba będę się już zbierać – odpowiedziała Pattie, przecierając oczy. - Jeśli coś by się działo, dzwoń natychmiast.
   Zostawiła Florence samą, odchodząc jeszcze całując ją w policzek i głaskając syna po włosach.
   Nie wiedziała co będzie robić przez następne kilka godzin. Ryan i Chaz przebywali tu codziennie, dotrzymując im towarzystwa. Akurat tak się złożyło, że Ryan musiał wyjechać w sprawach rodzinnych, a Chaz zachorował, a jego mama nie wypuszczała go z domu. Wiedziała, że mają wyrzuty sumienia, ale to nie była ich wina. Zapewniła ich, że będzie codziennie dzwonić i będą stale w kontakcie.
   Wpatrywanie się w jego twarz wywoływało u niej wyrzuty sumienia. To przecież mogła być ona. Przygryzła wargę i delikatnie, opuszkami palców, zaczęła gładzić go po dłoni. Ten banalny gest zawsze go uspokajał.
   Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Minęły już dwie godziny od wyjazdu Pattie, a ona czuła, że jej powieki robią się coraz cięższe. W pewnym momencie doszło do tego, że musiała przytrzymać je palcami, nie doprowadzając tym samym do zamknięcia. Ziewając, wyjała z kieszeni telefon i postanowiła dowiedzieć się więcej na temat tego, co spotkało Justina.
   "Mimo tego, zaleca się mówienie do pacjentów śpiączce..."
- Może warto spróbować – szepnęła do siebie, chowając telefon. Założyła kosmyk włosów za ucho i wzięła głęboki oddech.
- W tej chwili nie myślała nad tym, co powie. Stwierdziła, że musi coś zrobić, bo inaczej oszaleje.
   A może ja już oszalałam.
Brakuje nam ciebie. Twojego uśmiechu. Twoich głupich żartów. Twojego późnego wstawania rano. Twojego marudzenia, kiedy nie pozwalamy ci oglądać meczu, bo leci nasz ulubiony serial. Martwimy się o ciebie, wiesz? - mówiła, trzymając go za rękę. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać, a głos zaczął jej się łamać. - Pewnie gdybyś tu był, to stwierdziłbyś, że jestem głupia. Albo nienormalna. To znaczy, nadal tu jesteś. Bo przecież nigdzie się nie wybierasz, prawda?

~*~
Chciałabym was przeprosić. Miałam dodawać rozdziały w każdy piątek, a tu co? Nie było rozdziału już ponad dwa tygodnie.
W dodatku strasznie was zaniedbałam, nie komentowałam waszych opowiadań, odcięłam się od blogosfery. W najbliższym czasie postaram się to nadrobić, bo wiem jakie ważne są szczere opinie. Tak bardzo was przepraszam, ale ostatnio bardzo dużo się dzieje w moim prywatnym życiu.
Myślałam nad tym blogiem bardzo długo. Byłam nawet blisko usunięcia go. Sama już nie wiem co mam robić. Wydaje mi się, że to opowiadanie nie wnosi nic nowego i jest na niskim poziomie.
Nie wiem co mam jeszcze napisać. Nie sprawdzałam błędów, jeśli są - przepraszam. 

14 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest świetne, nie warto kończyć coś niesamowitego. Piszesz naprawdę fajnie i lekko, uwierz to jest serio dobre. Kocham to . Pisz dalej.
    NIE PODDAWAJ SIĘ !
    <3
    @LenkaBelieber4

    OdpowiedzUsuń
  2. opowiadanie jest swietne to dobiero poczatek jeszcze sie rozkrecisz i bedzie ok nie zawieszaj bloga bo naprawde twoja historia podoba sie dla wielu soob wiesz czego nie mozesz zrobic? nie mozesz poddac sie mi osobiscie twoje opowiadanie bardzo sie podoba kocham to opowiadanie to do nastepnego kochana pamietaj czekamy na dalsze losy <3 zycze weny @magdusia16

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie poddawaj się i nie rezygnuj z opowiadania :) Mi się podoba i miło mi się je czyta. Fabuła wcale nie jest taka kiepska, ja już się nie mogę doczekać, kiedy Justin się obudzi. Scena końcowa nawet trochę mnie wzruszyła. Na miejscu Florence wyłabym jak bóbr.

    OdpowiedzUsuń
  4. ale głupoty gadasz, pff.. początki są zawsze trudne. zobaczysz - jeszcze kilka rozdziałów i wpadniesz w 'wir pisania', a wtedy będzie już tylko lepiej. naprawdę. <3
    a opowiadanie jest cudowne - takie inne. czyta się je z ogromną łatwością i przyjemnością. właśnie za te rzeczy kocham to opowiadanie. już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  5. aw, mam nadzieję że justin się szybko wybudzi :) nie zawieszaj, pisz dalej. nic nie szkodzi że nie dodawałaś nn:) @selinux

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejku, współczuję Florence ;( i Pattie. Masakra.
    Rozdział bardzo bardzo dobry ;*
    Dziękuję,
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  7. W niskim poziomie?? o co to, to nie. Twoje opowiadanie to jedno z najlepszych jakie czytam, uwierz mi na słowo. Dlatego nie przejmuj się tym zaniedbaniem i pisz dalej!
    Rozdział świetny, choć naprawdę krótki i miałam nadzieję że Justin się już obudzi, egh. @perffjus

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :D
    Opowiadanie jest świetne. Nie poddawaj się i pisz dalej :D
    Czekam na nn.
    Honziasta

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział mnie nadzwyczajnie nie powalił jak ostanie. Jedyne co zrobił to poruszył. Dlatego nie mam zielonego pojęcia co tutaj napisać skoro nie umiem dobrać odpowiednich słów. Nie przypadło mi do gustu na dzisiejszy wieczór. Może to zaboleć, więc przepraszam, bo nie chciałam.
    Boję sie o przebieg wydarzeń. Mam nadzieję, że Justin wyzdrowieje czy tam się obudzi, nie wiem jak to się mówi.

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow.. Jestem strasznie ciekawa co dalej <3

    @JustinowaLova

    OdpowiedzUsuń
  11. O jejku, ale smutnoo;// Myślę, że wszystko się ułoży..MUSI SIĘ UŁOŻYĆ;) Jestem pozytywnie nastawiona ;) Wyczuwam, że już niedługo Justin się obudzi ;)
    Będę czekać na kolejny rozdział ;)))
    Pozdrawiam i życzę weny @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  12. Mamooo współczuję jej :ccc <3

    OdpowiedzUsuń