Rozdział 8

- Wesołe miasteczko? - zapytał ze zdziwienia.
        Jego zdezorientowane tęczówki co chwilę zmieniały swoje położenie. Zupełnie nie spodziewał się tego, co tutaj zastał, ale chyba musiał się nauczyć, że od teraz jego życie będzie pełne takich niespodzianek.
- No wiesz, karuzele, maszyny... - zaczęła wyliczać, gestykulując przy tym palcami.
- Przecież wiem, co to jest. Ale co my tutaj robimy? - zapytał, patrząc się w skupieniu na swoją towarzyszkę.
- To co inni. No chyba, że się wstydzisz? - podniosła pytająco brwi do góry.
- Nie uważasz, że to dziecinne? Tutaj przychodzą dzieci. My jesteśmy dorośli - odpowiedział, specjalnie kładąc nacisk na ostatnie słowo.
         Florence przewróciła oczami. No tak, mogła się tego spodziewać.
- Daj spokój, będzie fajnie - powiedziała, tym samym przywołując wspomnienia. To samo powiedział do niej Justin, tylko w innej sytuacji. Szybko odgoniła je od siebie, nie pozwalając zawładnąć nimi jej umysłem.
- Ni...
- Proszę? - przerwała mu, zanim zdążył dopowiedzieć słowo do końca. Przybliżyła się bliżej niego, robiąc smutną minę. - Będę cię prosiła do końca życia, dopóki się nie zgodzisz. Justin, proszę, proszę, proszę!
      Wzniósł żartobliwie oczy ku niebu, jakby szukając pomocy. Zauważył, że przechodzący obok nich ludzie patrzą się na nich z widocznym rozbawieniem. Musieli robić niezłe przedstawienie na środku ulicy.
- Dobra, niech ci będzie - odpowiedział po chwili, a ona zwycięsko pisnęła.
         Może to popołudnie nie będzie takie złe, na jakie wyglądało.

***

- Gdzie idziemy na początek? - zapytał chłopak, rozglądając się.
      Miasteczko umiejscowione było na wielkiej polanie, co nadawało temu urok jak z kadru amerykańskiego filmu. Wszędzie kłębiło się pełno ludzi, a zwłaszcza małych dzieci. Ich donośne śmiechy i krzyki dało się słyszeć wszędzie.
         Jak dobrze byłoby się cofnąć do czasów dzieciństwa, gdzie największym zmartwieniem był zbyt pochmurny dzień czy brak ulubionych kolorowych kredek. Obydwoje w tym samym czasie pomyśleli o tym samym. Ale przecież w każdym z nas, nieważne ile mamy lat, drzemie małe dziecko. Czasami po prostu o tym zapominamy, przygnieceni całą tą "dorosłością".
- Na to! - krzyknęła cicho, wskazując na Diabelski Młyn, który znajdował się w centrum tego wszystkiego.
- Jesteś pewna? Wygląda... - przerwał, szukając odpowiedniego słowa. - ... przerażająco.
- Och, no nie mów, że się boisz - chciała specjalnie go podjudzić. 
         Chłopak wyglądał na urażonego. On? Ktoś taki jak on miał się bać jakiejś głupiej kolejki dla dzieci? 
- Justin Bieber niczego się nie boi - wypiął dumnie pierś do przodu i jakby na potwierdzenie swoich słów, złapał ją za łokieć i pociągnął za sobą. - Idziemy kupić bilety.
    Podszedł do małej i zniszczonej budki, zostawiając Florence między tłumem ludzi. Dziewczyna wykorzystała ten czas rozglądając się raz w prawą stronę, innym razem w lewą, szukając dalszych atrakcji. Zadowolona stwierdziła, że nie powinni się nudzić.
       Odwróciła się w stronę Justina, który podał kilka monet staruszkowi, który wygodnie wylegiwał się w kasie z biletami. Mężczyzna szybko wydał mu białe papierki, kiedy spostrzegł, że kolejka za nim zaczyna się powiększać. Widocznie dzisiaj rodzice razem z dziećmi tak jak oni, postanowili wybrać się tutaj, żeby spędzić razem czas. Staruszek odprawił go ruchem ręki, robiąc miejsce następnej osobie. Justin szybko odwrócił się i przeciskając się przez ludzi, co chwilę powtarzając "przepraszam", wreszcie wrócił do niej, pokazując jej dwa bilety.
- To jak, gotowa? - spytał.
        Florence kiwnęła twierdząco głową i razem podeszli do następnej kolejki, prowadzącej do maszyny. Po minucie, kiedy pokazali dość sympatycznej pani bilety wstępu, siedzieli obok siebie w małym wagoniku, na którym narysowane były postacie z kreskówek. Było jej ciasno, a musiała jeszcze zapiąć pasy. Bezpieczeństwo najważniejsze.
- Nie mogę tego zapiąć! - krzyknęła sfrustowana, siłując się z małym zapięciem. Złośliwość rzeczy martwych, jak to mówią.
- Daj  mi to - powiedział pewnie Justin, który już sam wygodnie siedział obok niej. Wziął czarny pasek do ręki, sprawnie go zapinając. - Gotowe. I o to było tyle krzyku?
- Mogłabym wypaść - powiedziała z grymasem. - Ale dziękuję.
         Spojrzała na swoje paznokcie, które były całe obgryzione. Głupi nawyk, a już myślała, że ma to już za sobą.
       Szczerze mówiąc - denerwowała się. Zawsze do wszystkiego była pierwsza i rwała się jak głupia, a kiedy przychodziło co do czego, panikowała jak małe dziecko. Starała się to ukryć, jednak widocznie wszystko było przeciwko niej.
- A ktoś się mnie przed chwilą pytał, czy czasem się nie boję - powiedział rozbawiony chłopak, patrząc na jej "piękne" paznokcie. Ironia losu.
- To nie jest śmieszne, Justin - powiedziała, kiedy poczuła, że maszyna zaczyna podnosić się do góry.
         Odruchowo złapała Justina za rękę, starając się nie patrzeć w dół. Poczuła, że wszystkie wnętrzności podnoszą się jej się do góry, a ona zaraz straci przytomność. To nie tak miało wyglądać.
- Przepraszam - powiedziała nieśmiało, patrząc na swoją rękę, silnie ściskającą jego dłoń.
- Jest okej - uśmiechnął się Justin, nie uwalniając się spod jej uścisku. - O matko, zrobiłaś się cała zielona.
         Spojrzał na nią przerażony. Nie wiedział co ma zrobić, a co gorsza - ona sama nie wiedziała. Sama się w to wpakowała i teraz musi płacić karę. Och, Florence, ty głupia idiotko.
        Zamknęła swoje oczy, odliczając do dziesięciu. Tak zawsze kazała robić jej Lily, kiedy denerwowała się lub zaczynała płakać w miejscach publicznych. Wzięła kilka głębokich wdechów, czując, że zrobili już kilka obrotów.
- Jest okej - powtórzyła słowa Justina. O dziwo, rzeczywiście było okej. Mdłości jej ustały i mogła oddychać pełną piersią.
        Chłopak również odetchnął z ulgą, rozglądając się wokół siebie. Kolejka zatrzymała się na samej górze, dając wszystkim trochę spokoju przed dalszą jazdą. Przed nimi rozpościerała się panorama miasta, która szczerze mówiąc wyglądała zachwycająco. Małe domki, sklepy, ludzie wyglądający jak mrówki - to wszystko miało w sobie jakiś urok.
- Florence, otwórz oczy - powiedział Justin, delikatnie ją szturchając.
      Zrobiła tak, jak kazał jej chłopak i otworzyła lekko usta ze zdziwienia. Dla takich widoków zdecydowanie warto było przeżyć to wszystko, tego była pewna.
- Pięknie - stwierdziła cicho, jakby sama do siebie.
- Mało powiedziane - odparł, rozkładając się wygodnie w fotelu, kładąc lewą rękę za głową Florence, na poręczy.
        Nieoczekiwanie coś znowu poderwało ich do góry, powodując nagłą zmianę nastroju. Florence nieprzygotowana na taki nagły "atak" zaczęła krzyczeć i mocno trzymać się barierki. Jej krzyk był tak głośny, że zapewne słyszeli ją nawet po drugiej stronie miasta.
           Minutę później, która dla dziewczyny była wiecznością, wysiedli z diabelskiej maszyny. Stawiała małe i chwiejne kroki, a chłopak lekko ją podtrzymywał. Nie obyło się również bez docinek i śmiechu z jego strony.
- Nigdy. Więcej. Nie. Wsiądę. Na. Coś. Takiego - wycedziła Florence przez zaciśnięte zęby.
- Żebyś tylko widziała swoją minę. A od twój wrzasków chyba pękły mi bębenki - i jakby na potwierdzenie swoich słów przyłożył dłoń do ucha. - Auć.
      Walnęła go z zaciśniętej pięści w klatkę piersiową, jako pokutę za jego słowa. Niestety jej czyn przyniósł odwrotny skutek do oczekiwanego - ją bolała ręka, za to Justin miał kolejny powód do śmiechu.             Tak to jest, z silniejszymi od ciebie nigdy nie wygrasz.
- Florence, no nie bądź taka - powiedział Justin, szturchając ją lekko w ramię, widząc jej naburmuszoną minę. Chciała wzbudzić w nim poczucie winy, co nie do końca jej się udało. Nawet na niego nie spojrzała, dlatego postanowił próbować dalej. - Co powiesz na watę cukrową? Zrobiłem się głodny.
          Odwróciła głowę w jego stronę, próbując zatrzymać chęć uniesienia ust w górę.
- Różową? - zapytała, patrząc na niego swoimi zielonymi oczami.
- Jaką tylko chcesz - odparł, wiedząc, że spór został zażegnany. Wygrzebał z kieszeni spodni banknoty. - Poczekaj minutę.
         Florence usiadła na małej, drewnianej ławeczce, która była ustawiona niedaleko niej. Jej obolałe nogi wręcz wołały o chwilę odpoczynku. Całe szczęście znajdowała się w cieniu, co tylko dodawało temu wszystkiemu plusów.
- Proszę - powiedział donośnym głosem Justin, wyrywając ją z zamyślenia.
        Usiadł po jej lewej stronie, w prawej ręce trzymając wielką, różową watę - taką jak chciała. Urwała kawałek, delektując się jej smakiem. Chłopak zrobił to samo, dlatego po paru minutach po smakołyku nie został już nawet ślad.
- Przejadłam się - stwierdziła Florence, oblizując palce, które były sklejone.
- A ja tam bym zjadł jeszcze jedną - wzruszył ramionami, wyrzucając patyczek do kosza.
      Ona myślała o tym jak powiedzieć Pattie, że nie zje kolacji, bo tak przesłodziła się watą cukrową, że raczej nic już nie przełknie, za to on mógłby zjeść jeszcze konia z kopytami. Jakim cudem?
       No właśnie. Zapomnieli o Pattie. Florence szybko wyjęła telefon z kieszeni, patrząc na godzinę. Była już prawie dziewiętnasta, czyli powoli musieli zbierać się do domu. Napisała szybko wiadomość do kobiety, żeby się nie martwiła i powiedziała do Justina:
- Robi się późno - westchnęła. - Musimy wracać.
      Justin kiwnął głową, podnosząc się z ławki. Dziewczyna zrobiła to samo i szybkim krokiem skierowali się w stronę wyjścia.
- Wiesz, dobrze się dzisiaj bawiłem - stwierdził Justin, przerywając ciszę między nimi. - Musimy tu kiedyś wrócić.
        Florence posłała mu uśmiech.

***

           Blondynka z westchnieniem ulgi położyła się na łóżku. Może to złe określenie, bo wręcz rzuciła się na nie. Była zmęczona po całym dniu i marzyła o zimnym prysznicu i błogim śnie. Pomimo wielkiego zmęczenia była jednak bardzo szczęśliwa. Justin zawsze wprawiał ją w taki nastój, nawet teraz to się nie zmieniło.
     Przekręciła się na plecy, wyjmując z kieszeni spodenek swój telefon. Przez chwilę szukała odpowiedniego numeru w swoich kontaktach i wybrała go. 
- Halo? - po kilku sygnałach wreszcie usłyszała głos swojego przyjaciela.
- Czesć Chaz, dzwonię żeby się spytać czy masz jutro jakieś plany? 
- Hej Flo - odpowiedział.- Idziemy jutro z Ryanem do Brinley'a, ale mamy zmianę na dziewiątą, po południu jesteśmy wolni.
- To świetnie! - krzyknęła Florence z typowym dla niej entuzjazmem. - Przyjdziemy po was po czternastej.
- Przyjdziemy? - zapytał Chaz, a ona była pewna, że uśmiecha się w tej chwili. - Czyżby nadszedł ten dzień, kiedy wypuścicie szanownego Justina ze skorupki?
         Florence przewróciła oczami, jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Ha-ha Somers, bardzo śmieszne.
      Przez chwilę nikt nie odzywał się słowem, a Florence słyszała w słuchawce stłumione krzyki. Miała właśnie zapytać o co chodzi, kiedy chłopak ją uprzedził.
- Tata potłukł ulubiony wazon mojej mamy, muszę interweniować - powiedział, udając przerażenie.
- Leć superbohaterze! - zaśmiała się Florence.
- To do jutra, mała.
      I już go nie było. Nie dosłownie, ale tak szybko się rozłączył, że Florence nie zdążyła nawet odłożyć telefonu od ucha, a co dopiero mówić o jakimkolwiek pożegnaniu.
       Westchnęła po raz setny tego dnia i powoli wstała z wygodnego łóżka. Wcale jej się to nie uśmiechało, ale jak trzeba to trzeba. 
    Tym razem nie musiała nic planować, tym razem wszystko było w rękach Chaza i Ryan'a. Można powiedzieć, że jutro będzie pełnić funkcje dekoracyjną, ale nie miała zamiaru narzekać. 
    Na zegarze wybiła równo godzina dwudziesta druga. Całe szczęście, że jutro będzie mogła pospać trochę dłużej, skoro chłopaki będą wolni dopiero po południu.
     Chaz i Ryan pracowali dla Brinley'a - właściciela warsztatu samochodowego. Cztery razy w tygodniu, każdego dnia, chodzili na niego na poranne lub wieczorne zmiany. Była to najbardziej opłacalna praca w ich małym mieście, a co tu dużo mówić - każdy teraz potrzebował pieniędzy.
- Justin, śpisz? - szepnęła Florence, cicho otwierając drzwi do jego pokoju. 
    Stanęła w progu, czekając na jego reakcje. Wszędzie panowała ciemność, dlatego musiała zamrugać kilka razy, żeby jej oczy przystosowały się do tego. 
- Nieee - odpowiedział jej również szeptem, zapalając małą lampkę na szafce przy łóżku. Odwrócił się w jej stronę. - A ty się już tak nie skradaj.
     Zachichotała cicho.
- Jest sprawa Justin - odparła. - Jutro wychodzimy z Chazem i Ryanem.
    Chłopak zamyślił się chwilę, złączając przy tym brwi. Wyglądał wtedy jak małe dziecko, które nie dostało czekolady. 
- To fajnie.
    Florence wytrzeszczyła oczy.
- Tylko tyle? Nie boisz się jacy oni są? 
- Florence, nie jestem antyspołeczny. Poza tym, to nasi przyjaciele, prawda? Nie bez powodu musiałem się z nimi zaprzyjaźnić.
      Kiwnęła głową, przyznając mu rację.
- Bądź gotowy jutro po obiedzie - oznajmiła mu.
      Odwróciła się i kiedy już chciała zamknąć drzwi, usłyszała, że chłopak ją woła.
- Tak? - ponownie zatrzymała się w progu, patrząc na niego wyczekująco.
- Dobranoc, Florence - powiedział, ziewając i jednocześnie posyłając jej delikatny uśmiech - Dzięki za dzisiaj.
      Uśmiechnęła się.
- Dobranoc, Justin - odparła, zostawiając go samego.

~*~

Chciałabym zacząć od przeprosin, bo dodaję tak późno rozdział. Przepraszam, przepraszam, przepraszam :( Ale ostatnio mam tyle na głowie, że ledwo starcza mi na wszystko czasu.
Wiem, że dla jednych akcja dzieje się za szybko, dla innych znowu - powoli, ale mam jeszcze trochę pomysłów i dlatego mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie coraz bardziej ciekawie.
W dodatku ostatnio siedząc w szkole wymyśliłam zakończenie do tego opowiadania i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać aż go przeczytacie, haha. Ale do tego jeszcze daleko.
Chciałabym wam serdecznie podziękować za każde miłe słowo, polecenie bloga - to dzięki wam jestem tutaj i robię to co robię.
Przepraszam za błędy, bo pisząc ten rozdział zdążyłam jakieś wyłapać, ale teraz nie mogłam ich znaleźć.
Miłego piątku!

32 komentarze:

  1. nie wyłapałam żadnych błędów kochanie. super rozdział.
    @LenkaBelieber4

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, jejku:) czekam na następny!:)
    @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo, jest świetny. Uwielbiam to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń

  4. Fajnie lubię to fanfiction :D
    CZekam na next :*

    + Zapraszam do siebie :)

    Fanfiction o Demi, Niallu, Miley, Zaynie, Selenie i Justinie :)
    Chłopacy spędzają urodziny Nialla w klubie burleski gdzie tańczą Miley i Demi.Jakie pytanie męczy Zayna po zobaczeniu występu dziewcząt ? :D Co stanie się Demi ? I co Justin kombinuje ? Kto wygra intymną konkurencję ?

    PRZECZYTAJ i się dowiedź ♥

    http://burlesqueclublosangelesff.blogspot.com/

    @KsiezniczkaJusa

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu. Wesołe miasteczko. + Skąd ja znam reakcję Flo :P
    Uwielbiam to opowiadanie :)
    Czekam na rozwój wydarzeń ;)
    H.

    OdpowiedzUsuń
  6. kochanie, to było cudowne! <3
    już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, no. :(((((((
    dodaj jak najszybciej, proszę! :*

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  7. nie moge doczekac sie nastepnego xx / @KlaudiaSwaggg

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam ... było słodko :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  10. jesteś urodzoną pisarką, rzadko można natrafić w sieci na tak dobrego bloga jak twój, albo po prostu ja mam szczęście, że czytam dobre historie :D , nie, to ty tu jesteś najlepsza!! :D :D :D
    @hayesavca

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny Ci wyszedł ten rozdział, Justin jest znów coraz bliżej z Florence, cieszę się bardzo! :)
    Fabreasek/@bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  12. trochę mało się wydarzyło, ale i tak kocham c;

    OdpowiedzUsuń
  13. ciekawy
    pomysl z tym wesolym miasteczkiem xD hehe jestem ciekawa, jak
    przebiegnie spotkanie z Chazem i Rayanem ;3 czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny już nie mogę się doczekać kolejnego xx
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam że tak późno dodaje komentarz ale nie miałam czasu :(((
    hjjjjjjjjjjjjjdbfdjfkhdgbhjncvjhckhcfdks oni są tacy idealni <333

    OdpowiedzUsuń
  16. Super! Czekam na next ♡ /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  17. Super! :)
    Czekam niecierpliwie na ich "pierwszy" pocałunek haha :)

    OdpowiedzUsuń
  18. sdfhmgskdjhmfdgfjhdg mega! *-* Boże hjsfgbvksjdfhs ja chce kolejny! sjdkfhskjdfg pisz dalej! Kocham to! <3 sijkdgfjhsdf

    OdpowiedzUsuń
  19. podoba mi się jak opisałaś wszystkie zdarzenia w wesołym miasteczku były takie idealne :)
    cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  21. super, czekam na wiecej :)
    @jdbskindacrazy_

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej kochana. :) Mogłabym prosić o jakiś kontakt do Ciebie? Mam do Ciebie pytanie, a nie wiem jakbym się mogła z Tobą skontaktować. :/
    Ps. Mój email: biitchpleaseex333@gmail.com
    TT: @DopeShawtyBitch

    OdpowiedzUsuń
  23. Im akcja wolniej się rozwija, tym lepiej. Inaczej skończysz opowiadanie po dziesięciu rozdziałach.

    Cześć, Kochanie. ;*

    www.love-choice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Bosko ;** http://dangerous-love-bieber-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń